środa, 22 sierpnia 2012

Znad Pacyfiku - wycieczka do Usami na Izu

Praca w Japonii nie daje zbyt wielu możliwości wyjazdu gdziekolwiek na wakacje. Przede wszystkim nie wypada brać urlopu, ponieważ praca stanowi dużą część również życia prywatnego (z moich obserwacji i doświadczenia wynika, że Japończycy rzadko potrafią rozgraniczyć swoje prywatne życie i pracę; wszyscy z pewnością znają termin karoshi - śmierć z przepracowania...). 
Niemniej jednak to, co dotyczy Japończyków, nie do końca w takim samym stopniu bywa wymagane od obcokrajowców - mój szef już kilkakrotnie dał mi wole, a mój mąż, który jest jednocześnie swoim pracodawcą, czasami ma po prostu dosyć pracy i tak, z dnia na dzień, postanawia odpocząć. (Mój mąż z racji posiadania żony Polki, nie jest już chyba stuprocentowym Japończykiem...)
W zeszłym tygodniu wykorzystaliśmy tzw. Obon-yasumi, czyli kilkudniowe wakacje z okazji święta zmarłych, i w ostatniej chwili zdecydowaliśmy się pojechać nad ocean na Półwysep Izu. 
Moja córka i ja na plaży w Usami

Wyprawa była całkowicie spontaniczna, a zorganizowanie noclegu i spakowanie się zajęło nam około godziny. 
Nie wszystko można w życiu zaplanować. Takie wyjazdy mają sporo uroku, gdyż, dosłownie, są to wypady w nieznane...
Obon-yasumi to czas, kiedy wszyscy odwiedzają groby bliskich. Zwyczaje są podobne do tych, opisanych przeze mnie przy okazji naszego lokalnego Ohaka-mairi, aczkolwiek mogą się różnić w zależności od regionu (w niektórych miejscach Obon obchodzony jest w lipcu, a wynika to z różnych kalendarzy używanych w Japonii w przeszłości ). Znaleźć w tym okresie nocleg albo wolna miejscówkę w shinkansenie graniczy z cudem, ale przy odrobinie szczęścia i chęci, można wszystko.
Pragnę polecić w takich podbramkowych sytuacjach korzystanie z informacji turystycznych, gdyż dysponują one najbardziej aktualnymi danymi. Można również poprosić o zarezerwowanie noclegu lub wyszukanie informacji, które nas interesują zupełnie za darmo. Japońskie informacje turystyczne to pewne i rzetelne źródło.
Widok z okna naszego pokoju

Nasz nocleg znalazła Pani z informacji turystycznej, w cenie, jaką gotowi byliśmy zapłacić, w miejscu, którego nie znaliśmy i pewnie sami nie wpadlibyśmy na pomysł, żeby tam jechać, ale wszystkie pokoje w okolicy miasta Atami na Półwyspie Izu, które chcieliśmy odwiedzić były zajęte... Obon-yasumi... Pojechaliśmy zatem do Usami, nieco dalej na południe.
Hotele wszędzie na świecie są mniej więcej takie same, więc woleliśmy zatrzymać się w minshuku - taki rodzaj pensjonatu w tradycyjnym japońskim stylu. Minshuku to tańsza opcja niż hotel, ale, moim zdaniem, o wiele ciekawsza. Za połowę ceny doby hotelowej w zwykłym hotelu mogliśmy zatrzymać się w domu prowadzonym przez starsze małżeństwo. Pani domu odebrała nas z dworca, zawiozła na plażę - zupełnie normalna gratisowa usługa w przypadku takich pensjonatów. Również kolacja i śniadanie były wliczone w cenę noclegu, a zaserwowano nam przyrządzone przez gospodynię, oczywiście, lokalne specjalności, czyli owoce morza, sashimi - plastry surowej ryby, rybę duszoną, rybę smażoną, tempurę z krewetki - krewetka smażona w cieście na głębokim oleju, nimono - warzywa duszone w słodkawym sosie, zupę miso z krabem i wiele, wiele pyszności... 
Kolacja: duszona ryba, nimono, tempura z warzyw i krewetki

Mie przy kolacji: sashimi, zupa z krabem, krewetka i muszle

Do dyspozycji naszej rodziny mieliśmy onsen - gorące źródło, z którego mogliśmy korzystać przez całą dobę. Zazwyczaj onseny są podzielone na męski i żeński, do gorących źródeł wchodzi się nago. W minshuku mieliśmy cały onsen tylko dla naszej trójki w cenie noclegu. Może nie był zbyt ogromny, ale na nasze potrzeby w zupełności wystarczył, było czysto, przyjemnie i zdrowo - onseny w Usami słyną ze swych leczniczych właściwości, podobno leczą kobiece dolegliwości.
Widok na Ocean Spokojny z plaży w Usami

Półwysep Izu wcina się w Pacyfik, obecnie stanowi część prefektury Shizuoka, jest to idealne miejsce na rodzinne wyjazdy, zloty surferów, zwiedzanie zarówno zabytków, jak i odpoczywanie w onsenach. Z Tokio dojeżdża tu shinkansen, cały półwysep można objechać samochodem, autobusem lub pociągiem. 
Usami tuż po wschodzie słońca

Miejscowość Usami położona jest pomiędzy Atami a Ito - to chyba dwa najsłynniejsze miejsca na wschodnim wybrzeżu półwyspu. Właśnie do Ito przypłynął Anjin-san -William Adams - historyczna postać przedstawiona w filmie Shogun. Usami to mniej uczęszczane miejsce, nawet nie było pamiątek znad morza czy sklepu z pocztówkami... Udało nam się kupić dla rodziny w prezencie himono - czyli suszone na słońcu ryby, z których słynie cały Półwysep Izu.

Himono - suszone na słońcu ryby i kalmary

Mieliśmy dosłownie jeden wolny dzień, który spędziliśmy w osobowych pociągach w drodze tam i z powrotem. Cudowny wieczór i poranek nad oceanem. Męcząca podróż, ale bardzo relaksujące kąpiele w onsenie, pyszne jedzenie, zaciszna miejscowość, piękne widoki i sympatyczni ludzie. Planujemy wrócić do Usami do tego minshuku, kiedy będziemy mogli zostać na dłużej i zwiedzić cały półwysep, bo widzieliśmy zaledwie malutką część. Pensjonaty to nie pięciogwiazdkowe hotele, ale atmosfera tradycyjnego japońskiego domu z onsenem i specjalnościami Pani domu była bezcenna! Bardziej niż hotele polecam minshuku!!!

wtorek, 7 sierpnia 2012

お墓参り(Ohaka-mairi) Odwiedzanie grobów

Zbliża się Święto Zmarłych czyli japońskie święto Obon(お盆). Wypada ono dokładnie w przyszłym tygodniu i wtedy w całej Japonii wszyscy udają się na cmentarze by odwiedzić groby przodków oraz złożyć duchom ofiary w postaci sake lub ryżu.
Ofiary z jadła i napitku na nagrobku
W naszej wiosce, podobnie jak w regionie miasta Saku, groby odwiedza się nie w Obon, ale pierwszego sierpnia. Jest to lokalny zwyczaj i nawet Japończycy mieszkający już 30 km od naszej miejscowości często dziwią się  słysząc o nim. 
Poniżej zamieszczam zdjęcia z dwóch cmentarzy w naszej miejscowości - te bardziej lśniące nagrobki to nowa nekropolia powstała w latach 80.-90. wybudowana w czasach "ekonomii bańki mydlanej", gdy Japończycy mieli bardzo dużo pieniędzy i budowali dosłownie wszystko, co tylko można było wybudować. 
Nagrobki rodu Mitsui na nowym cmentarzu

Stare nagrobki przeniesione na nowy cmentarz widoczne w tle
Ofiary złożone na pozostałościach pomników starego cmentarza

Przeniesiono zatem nagrobki ze starego cmentarza, który liczy sobie około 200 lat i wkomponowano je w nowe pomniki. Ze starego cmentarza pozostało sporo porośniętych mchem kamieni i kilka nagrobków, niemniej jednak w dzień odwiedzania grobów na wszystkich pozostałościach pomników składa się ofiary z jadła i picia - na pomnikach ustawia się naczynia  z sake, a groby polewa się wodą.
Ofiary dla przodków

Japończycy wierzą, że ich przodkowie stali się opiekuńczymi bóstwami i karmią te duchy, by nie stały się głodnymi, złymi demonami.
Dzień ten obchodzi się zupełnie inaczej niż w Polsce. Oprócz różnic w składaniu ofiar przodkom, inaczej odwiedza się groby: tylko swoich przodków, którzy są związani z rodowym nazwiskiem. Jeżeli mąż przyjmuje nazwisko żony, odwiedza miejsca pochówku jej krewnych, podobnie żona po przyjęciu nazwiska męża nie udaje się na groby swoich bliskich, ale wraz z mężem modli się i składa ofiary przodkom męża. 
W domu najstarszej osoby z rodu odbywa się poczęstunek. Babcia mojego męża jest najstarsza z rodu Mitsui, więc spotkanie krewnych odbywa się u nas. Oczywiście krewni ze strony ojca męża nie przychodzą, gdyż mój teść przyjął nazwisko żony, a wraz z nim historię rodu, przodków i krewnych. 

Sushi serwowane podczas rodzinnego spotkania w dzień odwiedzania grobów

Dzień Ohaka-mairi wypada w środku japońskiego lata, zatem jest upalnie, wszyscy spędzają go radośnie jedząc i pijąc. Po przybyciu na takie rodzinne spotkanie obowiązkowo zapala się kadzidła na ołtarzyku buddyjskim ku pamięci zmarłych przodków oraz modli się do nich. Po odprawieniu tego rytuału, zaczyna się poczęstunek i atmosfera ma już niewiele wspólnego z naszym listopadowym dniem zadumy i wspominania zmarłych.
Japonia poprzecinana jest pasmami wysokich gór, często zdarza się zatem, jak w przypadku zwyczaju Ohaka-mairi  w naszej wiosce, że gdzieś w górskich odosobnionych miejscach panują inne obyczaje niż w pozostałych częściach kraju.

niedziela, 29 lipca 2012

Natsu-matsuri w przedszkolu

W piątek 27 lipca w przedszkolu, do którego uczęszcza nasza córka Mie, odbył się letni festiwal, tzw. Natsu-matsuri. Podczas lata takie festiwale mają miejsce w całej Japonii w różnych terminach i organizowane są z rozmaitych okazji (przeważnie bywają związane z lokalnym świętem shinto, choć nie zawsze).
Mie na festiwalu
Natsu-matsuri w przedszkolu Mie przypominało obchody jakiegoś shintoistycznego święta: dzieci z najstarszej grupy nosiły Omikoshi (palankin, w którym zazwyczaj podczas matsuri przebywa bóstwo) z wielorybem dookoła podwórka śpiewając i tańcząc tak, jak robią to dorośli podczas prawdziwego święta.
Przedszkolaki, poubierane w yukaty (yukata - letnie kimono), tańczyły i śpiewały piosenki, a także bawiły się w przyświątynny kram. 
Tańczące dzieci w yukatach

Zazwyczaj podczas prawdziwych matsuri przy świątyniach rozstawiane są sklepiki, w których można nabyć amulety, przekąski czy jakieś lokalne specjały. Dzieci łowiły złote rybki (popularna zabawa podczas letnich festiwali), kupowały soczki i ciastka ryżowe oraz próbowały swojego szczęścia na loterii (nie było pustych losów).
Na zakończenie festiwalu miał miejsce pokaz sztucznych ogni. Fajerwerki to kolejna letnia trakcja bardzo lubiana przez Japończyków. W Japonii już kilkaset lat temu organizowano letnie pokazy fajerwerków, a najbardziej znane firmy do dzisiaj produkujące sztucznie ognie mają swój początek w erze Edo (1600-1868).
Hanabi (Sztuczne ognie)

Choć Natsu-matsuri w przedszkolu było tylko zabawą, trzeba przyznać że wiernie oddawało atmosferę prawdziwych świąt shintoistycznych. Podczas upalnego lata Japończycy ciepłe wieczory spędzają często na podobnych festiwalach pijąc alkohol, jedząc tako-yaki (kulki z ciasta naleśnikowego z kawałkami ośmiornicy w środku), tańcząc i bawiąc się podziwiają pokazy sztucznych ogni (Hanabi).
Hanabi 
Warto odwiedzić Japonię latem, gdyż można wtedy przebierać w ofertach letnich festiwali i doświadczyć tej magicznej atmosfery religijnej ekscytacji pomieszanej ze zwykłym ludzkim rozkoszowaniem się życiem i jego przyjemnościami. Japończycy podczas matsuri są zupełnie inni niż ci na co dzień spotykani w pociągu, zmęczeni biznesmeni jadący w swoich uniformach  do pracy. Warto przeżyć taki festiwal i spotkać otwartych, zrelaksowanych ludzi ciekawych opowieści z naszych stron świata, ochoczo częstujących lokalnymi specjałami i alkoholem.

wtorek, 17 lipca 2012

諏訪大社Suwa-taisha - Świątynia Przegranego Boga

Japonia jawi się Polakom jako egzotyczny, odległy kraj, pełen niedostępnych świątyń buddyjskich umiejscowionych na zboczach malowniczych gór, w których mnisi w odosobnieniu poddają się medytacjom. Moje wyobrażenie na temat religijności Japończyków było dokładnie takie. Podróże kształcą i obraz ten legł w gruzach już po pierwszym pobycie w Kraju Wschodzącego Słońca. A od kiedy mieszkam tu na stałe to naiwne wyobrażenie z pierwszego roku studiów japonistycznych ustępuje miejsca w miarę obiektywnemu obrazowi rzeczywistości... - Japończycy są religijni mniej więcej w tej sam sposób jak Polacy - Katolicy - Niewierzący - Niepraktykujący.
Nie zamierzam nikogo obrażać pisząc o religijności w ten sposób, po prostu tak jak i w Polsce, w której mnie również ochrzczono w kościele katolickim, (uczęszczam 2 razy w roku na Boże Narodzenie i na Wielkanoc), również w Japonii przeciętni ludzie ograniczają się do wypełniania rytuałów shinto czy buddyjskich w ramach ogólnie przyjętych zasad nie zgłębiając sutr czy historii świątyń, z którymi związane są ich rodziny. 
No właśnie, shinto czy buddyzm? Tradycyjnie rodziny są związane z jakąś świątynią, której płacą pieniądze za opiekę i modlitwy. Śluby zawierane są w obrządku shintoistycznym, choć obecnie najpopularniejsze są chyba ceremonie wzorowane na chrześcijańskich ślubach kościelnych. Pogrzeby przeważnie odbywają się w tradycji buddyjskiej, ale podobno bywają i pogrzeby shinto (przynajmniej mój mąż twierdzi, ze był na tak owym obecny).
Buddyzm nie jest rodzimą japońską religią, trafił do Japonii w VII w. n.e. z Chin, przez Koreę.
Shinto natomiast towarzyszy Japończykom od zawsze, to rodzima politeistyczna wiara w bóstwa twórcze i destrukcyjne, w duchy zaklęte w zwierzęta i kamienie. To z shinto wywodzą się mity o początkach państwa japońskiego zawarte w Kojiki i Nihonshoki - najstarszych zbiorach mitów, służących swego czasu za podręczniki do historii...




Most prowadzący do świątyni
Mój mąż zabrał mnie ostatnio do świątyni, z którą związana była rodzina jego ojca - mój teść przyjął nazwisko żony wstępując tym samym do jej rodziny, a co za tym idzie przyjmując bogów i świątynie, z którymi związana jest rodzina małżonki. (Japończycy są bardzo otwarci na wszystkich bogów - lepiej żadnego nie obrażać i, na wszelki wypadek, wszystkich mieć po swojej stronie, więc w domach, w naszym również, obecne są zarówno ołtarze buddyjskie, jak i shintoistyczne).

Latarnia przy świątyni
Świątynia Suwa-taisha to kompleks czterech chramów położonych nad jeziorem Suwa w prefekturze Nagano. Jest to jedna z najstarszych i najważniejszych świątyń shintoistycznych w Japonii, swój początek ma aż w erze Heian (X-XII w.). Wzmianki o niej można znaleźć w Kojiki i Nihonshoki. To właśnie w tym chramie czci się bogaTakeminakatano-kami, który zbuntował się rządzącemu w Izu bogowi Ookuninushi. Takeminakatano-kami stanął do walki w japońskich zapasach - sumo z Ookuninushi, ale przegrał i uciekł do Suwa, gdzie miał założyć swoje królestwo.
Zabudowania Chramu Haru-miya
Chram Haru-miya

My odwiedziliśmy na razie tylko jedną świątynię - Chram Haru-miya, z którym wiążę się inna legenda: kiedy budowano tę świątynię z wielkiego kamienia przeznaczonego na budulec zaczęła wyciekać krew. Wówczas zaczęto czcić kamień, a chram wzniesiono w innym miejscu.

Kamień z legendy

W Haru-miya co siedem lat odbywa się matsuri - festiwal, podczas którego ze wzgórza w dół spuszczane są ogromne bale drewna. Śmiałkowie dosiadają pnia i ten, kto przeżyje oraz usiedzi na pędzącej w dół beli zyskuje sobie poklask widzów oraz przychylność bóstwa.


Pien drzewa dosiadany podczas matsuri wygląda właśnie tak

poniedziałek, 9 lipca 2012

七夕 Tanabata i kabutomushi

Latem w Japonii odbywa się wiele festiwali związanych z różnymi świętami. Jedno z takich świąt miało miejsce w ostatnią sobotę czyli siódmego lipca - Tanabata. Zwyczaje powiązane z tym świętem nie są takie same w całym kraju - w niektórych regionach organizowane są festiwale (Matsuri) a w innych, tak jak u nas na wsi, obchodzi się Tanabatę raczej mało hucznie. Zazwyczaj na kartce zapisuje się swoje życzenie, a następnie wiesza się ją na gałązkach bambusa, przeważnie robią to dzieci. Jeżeli noc siódmego lipca jest pogodna, życzenie się spełni... niektórzy mówią, że nawet gdy pada, życzenie zostanie spełnione, ale moje się  nie spełniło...
Tanabata to zwyczaj związany  z chińską legendą、według której para kochanków (małżonków) - gwiazdy Wega i Altair - rozdzielone Drogą Mleczną, mogą spotkać się tylko raz w roku - siódmego lipca. W japońskiej wersji legendy Wega to Prządka (Orihime - tkająca ksiązniczka), a Altair to Pasterz (Hikoboshi). Orihime tkała piękne szaty dla swojego ojca - Króla Niebios, ale była nieszczęśliwa, gdyż nie zaznała miłości. Ojciec zaaranżował zatem spotkanie z Hikoboshi i oboje od pierwszej chwili zakochali się w sobie bez pamięci... Niestety Prządka przestała tkać, a Pasterz pozwolił swemu stadu rozproszyć się po całym niebie, więc ojciec Orihime rozdzielił małżonków Drogą Mleczną. Uległ jednak błaganiom córki i pod wpływem jej płaczu pozwolił na ponowne spotkanie kochanków siódmego dnia siódmego miesiąca, jednakże mogą się spotkać tylko wtedy, gdy niebo jest bezchmurne, kiedy pada deszcz muszą czekać na kolejne święto Tanabata za rok...
Tegoroczne święto to czwarte w moim życiu spędzone w Japonii Tanabata, niemniej jednak jeszcze ani razu nie było bezchmurnego nieba, zawsze padał deszcz i nie udało mi się do tej pory zobaczyć jak na niebie spotykają się gwiazdy Wega i Altair, podobnie moje niegdyś zawieszone na bambusie życzenie nie zostało spełnione i już nigdy się nie spełni...
W naszej miejscowości w lipcu ma miejsce tylko to jedno święto, ale nie znaczy to, że nie ma żadnych innych letnich atrakcji!!! Najwięcej oczywiście ciekawych przygód latem mogą doświadczyć dzieci. Powszechne jest polowanie na kabutomushi - japoński rohatyniec dwurożny. Jest to rodzaj chrząszcza, samce tego gatunku mają rogi.
Mieszkanko dla dwojga kabutomushi
Nasza córka dostała samca i samicę kabutomushi od koleżanki z przedszkola i bardzo się zaprzyjaźniła ze swoimi owadzimi przyjaciółmi, nakarmiła ich ogórkiem, wykąpała w zlewie oraz straszyła wszystkie ciocie nosząc owady na łyżce i zbliżając do włosów.
W Japonii podobno popularne są, również wśród dorosłych, zawody, podczas których samce tych chrząszczy zmagają się w walce o samice. Owady można kupić w supermarketach, podobnie jak sprzęt do ich hodowania czy siatki do łapania.
Mie i jej owadzi przyjaciel
Obok jedzenia arbuzów, zawieszania kartek z życzeniami na bambusach w Tanabata i, w przypadku dorosłych, picia wieczorem bardzo schłodzonego piwa, hodowanie kabutomushi jest nieodłącznym elementem japońskiego lata bardzo lubianym przez dzieci. Rodzice organizują pociechom wycieczki na łono natury, gdzie odbywają się poszukiwania kabutomushi. Chłopcy współzawodniczą między sobą o to, kto złapie najwięcej, jak pokazały moje tegoroczne doświadczenia, dziewczynki nie mniej intensywnie biorą udział w polowaniu na chrząszcze i opiekują się nimi bardzo troskliwie...

niedziela, 1 lipca 2012

Minamimakimura

Miejscowość, w której mieszkamy to wieś Minamimaki w prefekturze Nagano, malowniczo położona u podnóża wygasłego wulkanu, na Wyżynie Nobeyama (około 1340 m n.p.m.). Wzdłuż wioski rozciąga się pasmo góry Yatsugatake (jeden z jej ośmiu szczytów to właśnie ów wulkan), natomiast z doliny poniżej Minamimaki (z sąsieniej wsi Kawakami) wypływa najdłuższa rzeka Japonii - Chikuma-gawa.
Największą atrakcją turystyczną Minamimaki jest dworzec Nobeyama położony na wysokości 1345 m n.p.m.
Yatsugatake


Większość ludności żyje z upraw rolnych lub hodowli krów. Nasza rodzina uprawia kapustę pekińską, sałatę, kapustę czerwoną i zwykłą. Z racji położenia klimat jest tutaj troszkę inny niż tysiąc metrów niżej, np. w miejscowości Sakudaira, gdzie pracuję. Kiedy u nas pada, w Sakudairze jest słonecznie i plus 30 stopni... Latem na Wyżynie Nobeyama jest chłodniej, a zimą zimniej niż w niżej położonych regionach. Klimat porównywalny jest z polskim lub tym z Hokkaido.
Moje dziecko pomaga w pracach polowych






























 




Japończycy pracują bardzo dużo, oficjalnie 8 godzin dziennie, ale kiedy do dyspozycji ma się tylko czas od kwietnia do listopada, gdyż z powodu pogody w zimie uprawy nie są możliwe, w sezonie na polach pracuje się od świtu do zmierzchu z przerwami na obiad i herbatę. Ta ciężka praca umożliwia dowolne spędzanie zimy w kraju lub za granicą ( na nadchodzącą zimę wybieramy się do Polski). Inne formy zatrudnienia nie dają takich możliwości - moja koleżanka po czterech latach pracy w firmie w Nagoi dostała jeden dzień urlopu... po pięciu latach - dwa dni... Zatem latem nie ma oddechu, ale za to zimą można dowolnie dysponować czasem.
Nasza corka zbiera owady nie tylko na polu, ale i w parku




Choć w Japonii już zaczęło się lato (a więc szczyt sezonu prac polowych) - wraz z nadejściem lipca skończyła się pora deszczowa i będzie teraz gorąco, słonecznie i bardzo przyjemnie - znaleźliśmy z mężem chwilę, by odpocząć i wyjechać nawet na krótkie wakacje. Park w Minami Kiyosato położony niedaleko naszej wioski to idealne miejsce na wypad z dzieckiem. Część parku położona jest u podnóża góry, a część na jej szczycie. Na górę wjeżdża się kolejką, która zapewnia widoki z perspektywy skoczka narciarskiego, gdyż jej tory biegną w górę pod takim samym kątem jak skocznie narciarskie.
Widok z kolejki na park w dole
Widok z kolejki na tory i park w dole












W Japonii nie brakuje miejsc, w których można podziwiać przyrodę i wypoczywać rodzinnie na łonie natury. Park w Minami Kiyosato oprócz gór i kolejki oferuje plac zabaw, możliwość zbierania czereśni lub borówek amerykańskich, naukę przyrządzania pizzy czy choćby miejsca do spacerowania po malowniczych ogrodach. My czuliśmy się trochę jak w Polsce... 

A trochę jak w Prowansji...




Pola lawendy
 W Japonii warto zobaczyć nie tylko zabytki czy nowoczesne oblicza wielkich miast, ale również wiejskie, przepiękne krajobrazy. Spędzanie razem wolnego czasu na łonie natury to jedna z ulubionych form relaksu Japończyków.  Zazwyczaj nie trzeba daleko jechać, a już znajdzie się jakiś park czy oddalona od miasta wioska, gdzie można odpocząć. Inaczej niż w Polsce parkingi w takich miejscach są bezpłatne i wyposażone w darmowe, czyste toalety z miejscem do zmieniania pieluch, a czasem nawet i do karmienia piersią, co czyni Japonię bardzo przyjazną dla podróżujących z małymi dziećmi.
Na placu zabaw w parku w Minami Kiyosato


Mie i krolik

Baseball w parku na szczycie gory


Karpie w sadzawce
Polecamy Japonię również na rodzinne wakacje!!!

niedziela, 17 czerwca 2012

Euro 2012

Piłka nożna nie jest w Japonii popularna w równym stopniu co baseball czy rodzimy sport sumo, niemniej jednak Euro 2012 stało się okazją do zareklamowania Polski (i Ukrainy) także w tych odległych stronach.
Mecze są emitowane na żywo, jeżeli rozgrywane są dwa na raz można wybrać spośród dwóch kanałów nadających rozgrywki jednocześnie. Z uwagi na 7 godzin różnicy w czasie mecze mające miejsce w Polsce o godzinie 20:00 w Japonii oglądamy o 3 rano.  Wszystkie powtórki emitowane są po południu i wieczorem, by zapracowani Japończycy mieli szansę kibicować o godziwej porze.


Przykro nam bardzo, że przygoda reprezentacji Polski z Euro 2012 dobiegła już końca... Najbardziej rozczarowany jest mój mąż, który wstawał dzielnie razem ze mną o 3 rano, żeby kibicować "NASZYM".
Mój mąż i ja kibicujący Polsce podczas meczu z Rosją
"NASZYM" - to wymaga sprecyzowania... w końcu kto jest "swój", kiedy mieszka się za granicą? Japończycy są bardzo czuli na punkcie swojej narodowości, a czasami to wręcz skrajni nacjonaliści. Dopóki nie zamieszkałam tutaj na stałe, nie miałam potrzeby manifestowania  swojej narodowości, jednak lekko snobistyczne poczucie wyższości z racji urodzenia się Japończykiem obecne często w wypowiedziach mojego teścia - ultra-prawicowca spowodowało, że z dumą przywdziałam symbole narodowe i ile sił kibicowałam naszej reprezentacji.
"Międzynarodowe małżeństwo" - tak Japończycy określają mieszane małżeństwa - wymaga elastyczności od obojga małżonków, więc kiedy gra reprezentacja Japonii, "NASI" to Japończycy, a gdy udział bierze drużyna z Polski - "NASI" są Polakami. Dwa lata temu kibicowałam z córką Japończykom podczas Mundialu. Kilka dni temu jeszcze ciągle miałyśmy nadzieje na to, że "NASI" wyjdą z grupy... Szkoda, że się nie udało...
Nasza córka, ku zaskoczeniu lokalnych mieszkańców, poszła do przedszkola z flagami Polski na twarzy. Niestety nikt za bardzo nie wiedział ani o Euro 2012, ani o polskich barwach narodowych, ale przynajmniej była okazja by o tym porozmawiać.
Japońska telewizja emituje ostatnio programy o Polsce i Ukrainie, które warto zobaczyć choćby po to, by wiedzieć, jak widzą nas Japończycy. Dowiedziałam się na przykład, że żurek to "polska wersja zupy miso", a pierogi to "gyoza" w polskim wydaniu. Ponad to często pojawiały się komentarze na temat urody Polek, choć z tego byłyśmy tu znane nawet przed Euro 2012...


Trochę stąd do Polski daleko, ale kibicowaliśmy równie intensywnie, co kibice w kraju, zapewniam! Dzięki Euro 2012, w Japonii codziennie pojawiają się informacje o Polsce i są to wiadomości pozytywne, więc mamy z czego być dumni. Szkoda tylko, naprawdę szkoda, że "NASI" już odpadli...


zupa miso - zupa z pasty sojowej (miso) obecna w codziennej diecie Japończyków (czasami nawet trzy razy dziennie), bardzo łatwa do przyrządzenia: do pasty miso można dodać po prostu to, co ma się aktualnie w lodówce lub w ogródku, zagotować i już gotowe!


gyoza - rodzaj pierożków z nadzieniem mięsnym lub warzywnym gotowanych na parze, duszonych lub smażonych, spożywanych z sosem sojowym i pikantnym sosem na bazie oleju sezamowego; oryginalnie danie chińskie bardzo popularne w Japonii;

środa, 13 czerwca 2012

Podróże z Biurem: http://www.exorientelux.pl/


Podróże z Biurem Ex Oriente Lux to niezapomniane przeżycie nie tylko dla zwiedzających gości, ale również dla mnie - przewodnika. Biuro zapewnia organizację wycieczek na najwyższym poziomie, zakwaterowanie w hotelach pierwszej klasy,  intensywny i ciekawy plan zwiedzania, a, dla pragnących doświadczyć podróżowania np. po Japonii na własną rękę, prywatnego przewodnika i tłumacza - w takim właśnie charakterze pracuję.
Zwiedzanie w małej grupie z przewodnikiem do dyspozycji 24 godziny na dobę umożliwia zadawanie pytań, które czasem trudno zadać przy 20 innych turystach, jak również dodawanie do listy atrakcji miejsc spoza katalogu czy szlaku.
Wycieczka, którą miałam przyjemność oprowadzać po Hokkaido - wyspie położonej na północy Archipelagu Japońskiego - łącznie ze mną liczyła tylko 3 osoby. Dzięki temu mogliśmy swobodnie poruszać nawet drażliwe tematy dotyczące historii czy erotyki, a także dowolnie dysponować czasem zwiedzania i na miejscu, spontanicznie wybierać zabytki, restauracje, środki transportu czy trasy spacerowe.


Widok na Pacyfik ze szczytu Usu-zan (Hokkaido)



Skocznia narciarska w Sapporo (Hokkaido)




Podróże  kształcą, nie tylko dlatego że umożliwiają zobaczenie nieznanych dotąd miejsc, próbowanie nowych smaków, zetknięcie z obcym środowiskiem i przyrodą, ale przede wszystkim dlatego że zmuszają do interakcji międzyludzkich. Spotkania z ludźmi, relacje przewodnika z klientami, porozumienie z tubylcami i niekończące się rozmowy - to jest dla mnie najbardziej wzbogacające w podróżowaniu. Grecki poeta Konstandinos Kawafis pisał w swoich wierszach o Itace, którą każdy nosi w sercu - celem podróży nie jest dotarcie do jej kresu, ale podróżowanie samo w sobie, początek wycieczki jest równie istotny co jej koniec.
Dla mnie - przewodnika - już samo spotkanie z klientami jest przygodą, a wspólna podróż wzbogaca obie strony - oprowadzającego i oprowadzanych. Na koniec nie ma lepszej nagrody za trudy wędrówki niż uśmiechnięte twarze zadowolonych turystów znikających powoli w kolejce do odprawy paszportowej przed wylotem do domu.






Czerwone dachy fabryki win w Furano, a w oddali góry Parku Narodowego Daisetsu-zan(Hokkaido)


                        Mam nadzieję na wiele wycieczek!!! Zapraszam i polecam się uwadze!

wtorek, 12 czerwca 2012

Witam serdecznie!



Witam serdecznie!
Nazywam się Ola Mitsui. Od roku mieszkam w Japonii. Mój mąż jest Japończykiem. Wraz z jego rodziną mieszkamy na wsi w tradycyjnym, wielopokoleniowym japońskim domu. Pracuję jako nauczycielka języka angielskiego oraz współpracuję z Biurem Podróży Ex Oriente Lux w charakterze przewodnika i tłumacza.
Życie codzienne w Japonii, a także podróże organizowane przez Ex Oriente Lux, to niezapomniane doświadczenia, którymi pragnę się podzielić. Mam nadzieję, że dzięki prowadzeniu tego bloga, uda mi się zainteresować czytelników nieco odmienną od polskiej codziennością Kraju Wschodzącego Słońca, jak również zachęcić do podróżowania po Azji.


どうぞよろしくお願いいたします!