środa, 22 sierpnia 2012

Znad Pacyfiku - wycieczka do Usami na Izu

Praca w Japonii nie daje zbyt wielu możliwości wyjazdu gdziekolwiek na wakacje. Przede wszystkim nie wypada brać urlopu, ponieważ praca stanowi dużą część również życia prywatnego (z moich obserwacji i doświadczenia wynika, że Japończycy rzadko potrafią rozgraniczyć swoje prywatne życie i pracę; wszyscy z pewnością znają termin karoshi - śmierć z przepracowania...). 
Niemniej jednak to, co dotyczy Japończyków, nie do końca w takim samym stopniu bywa wymagane od obcokrajowców - mój szef już kilkakrotnie dał mi wole, a mój mąż, który jest jednocześnie swoim pracodawcą, czasami ma po prostu dosyć pracy i tak, z dnia na dzień, postanawia odpocząć. (Mój mąż z racji posiadania żony Polki, nie jest już chyba stuprocentowym Japończykiem...)
W zeszłym tygodniu wykorzystaliśmy tzw. Obon-yasumi, czyli kilkudniowe wakacje z okazji święta zmarłych, i w ostatniej chwili zdecydowaliśmy się pojechać nad ocean na Półwysep Izu. 
Moja córka i ja na plaży w Usami

Wyprawa była całkowicie spontaniczna, a zorganizowanie noclegu i spakowanie się zajęło nam około godziny. 
Nie wszystko można w życiu zaplanować. Takie wyjazdy mają sporo uroku, gdyż, dosłownie, są to wypady w nieznane...
Obon-yasumi to czas, kiedy wszyscy odwiedzają groby bliskich. Zwyczaje są podobne do tych, opisanych przeze mnie przy okazji naszego lokalnego Ohaka-mairi, aczkolwiek mogą się różnić w zależności od regionu (w niektórych miejscach Obon obchodzony jest w lipcu, a wynika to z różnych kalendarzy używanych w Japonii w przeszłości ). Znaleźć w tym okresie nocleg albo wolna miejscówkę w shinkansenie graniczy z cudem, ale przy odrobinie szczęścia i chęci, można wszystko.
Pragnę polecić w takich podbramkowych sytuacjach korzystanie z informacji turystycznych, gdyż dysponują one najbardziej aktualnymi danymi. Można również poprosić o zarezerwowanie noclegu lub wyszukanie informacji, które nas interesują zupełnie za darmo. Japońskie informacje turystyczne to pewne i rzetelne źródło.
Widok z okna naszego pokoju

Nasz nocleg znalazła Pani z informacji turystycznej, w cenie, jaką gotowi byliśmy zapłacić, w miejscu, którego nie znaliśmy i pewnie sami nie wpadlibyśmy na pomysł, żeby tam jechać, ale wszystkie pokoje w okolicy miasta Atami na Półwyspie Izu, które chcieliśmy odwiedzić były zajęte... Obon-yasumi... Pojechaliśmy zatem do Usami, nieco dalej na południe.
Hotele wszędzie na świecie są mniej więcej takie same, więc woleliśmy zatrzymać się w minshuku - taki rodzaj pensjonatu w tradycyjnym japońskim stylu. Minshuku to tańsza opcja niż hotel, ale, moim zdaniem, o wiele ciekawsza. Za połowę ceny doby hotelowej w zwykłym hotelu mogliśmy zatrzymać się w domu prowadzonym przez starsze małżeństwo. Pani domu odebrała nas z dworca, zawiozła na plażę - zupełnie normalna gratisowa usługa w przypadku takich pensjonatów. Również kolacja i śniadanie były wliczone w cenę noclegu, a zaserwowano nam przyrządzone przez gospodynię, oczywiście, lokalne specjalności, czyli owoce morza, sashimi - plastry surowej ryby, rybę duszoną, rybę smażoną, tempurę z krewetki - krewetka smażona w cieście na głębokim oleju, nimono - warzywa duszone w słodkawym sosie, zupę miso z krabem i wiele, wiele pyszności... 
Kolacja: duszona ryba, nimono, tempura z warzyw i krewetki

Mie przy kolacji: sashimi, zupa z krabem, krewetka i muszle

Do dyspozycji naszej rodziny mieliśmy onsen - gorące źródło, z którego mogliśmy korzystać przez całą dobę. Zazwyczaj onseny są podzielone na męski i żeński, do gorących źródeł wchodzi się nago. W minshuku mieliśmy cały onsen tylko dla naszej trójki w cenie noclegu. Może nie był zbyt ogromny, ale na nasze potrzeby w zupełności wystarczył, było czysto, przyjemnie i zdrowo - onseny w Usami słyną ze swych leczniczych właściwości, podobno leczą kobiece dolegliwości.
Widok na Ocean Spokojny z plaży w Usami

Półwysep Izu wcina się w Pacyfik, obecnie stanowi część prefektury Shizuoka, jest to idealne miejsce na rodzinne wyjazdy, zloty surferów, zwiedzanie zarówno zabytków, jak i odpoczywanie w onsenach. Z Tokio dojeżdża tu shinkansen, cały półwysep można objechać samochodem, autobusem lub pociągiem. 
Usami tuż po wschodzie słońca

Miejscowość Usami położona jest pomiędzy Atami a Ito - to chyba dwa najsłynniejsze miejsca na wschodnim wybrzeżu półwyspu. Właśnie do Ito przypłynął Anjin-san -William Adams - historyczna postać przedstawiona w filmie Shogun. Usami to mniej uczęszczane miejsce, nawet nie było pamiątek znad morza czy sklepu z pocztówkami... Udało nam się kupić dla rodziny w prezencie himono - czyli suszone na słońcu ryby, z których słynie cały Półwysep Izu.

Himono - suszone na słońcu ryby i kalmary

Mieliśmy dosłownie jeden wolny dzień, który spędziliśmy w osobowych pociągach w drodze tam i z powrotem. Cudowny wieczór i poranek nad oceanem. Męcząca podróż, ale bardzo relaksujące kąpiele w onsenie, pyszne jedzenie, zaciszna miejscowość, piękne widoki i sympatyczni ludzie. Planujemy wrócić do Usami do tego minshuku, kiedy będziemy mogli zostać na dłużej i zwiedzić cały półwysep, bo widzieliśmy zaledwie malutką część. Pensjonaty to nie pięciogwiazdkowe hotele, ale atmosfera tradycyjnego japońskiego domu z onsenem i specjalnościami Pani domu była bezcenna! Bardziej niż hotele polecam minshuku!!!

2 komentarze:

  1. Pani córeczka jest taka urocza! Kocham kulturę Japonii i nie potrafię żyć bez tego, co już zdążyłam zagłębić. Moje pytanie brzmi: jak poznała się Pani z mężem? I czy musiała Pani przebrnąć przez wiele uprzedzeń? Rzadko się chyba zdarza takie mieszane małżeństwo.

    Pozdrawiam, imienniczka, Ola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za spóźnioną odpowiedź. Jeśli jeszcze jesteś zainteresowana, poznaliśmy się z mężem na festynie letnim z okazji święta zmarłych (Obon). W tym okresie duchy przodków powracają do domów, więc mój mąż zaprosił mnie na spacer po cmentarzu. Ja pracowałam wtedy tutaj na wsi i zetknięcie z japońskimi duchami wydało mi się nader intrygujące... Znajomi wywieźli nas po festynie w nocy do lasu i zostawili z jedną latarką na pastwę upiorów... Naszczęście mój mąż doskonale znał drogę do wioski, więc przeszliśmy przez las, w którym kiedyś mieścił się stary cmentarz, a na drodze za lasem czekali nasi znajomi ubawieni bardzo tą naszą pierwszą randką. Tak się poznaliśmy.
      Odnośnie uprzedzeń i trudności napiszę kiedyś osobnego posta, ponieważ jest to temat na dłuższą rozmowę... Choć jakoś sobie radzimy.

      Usuń