Azalie nie są dla nas już tak niezwykłe, również w Polsce
w ogrodach hoduje się te krzewy. Choć muszę przyznać, że takie rosnące na dziko przy drogach i w lasach na zboczach gór robią inne wrażenie niż te przycięte ładnie w ogródku.
Wisterie natomiast wciąż mnie zachwycają. W Polsce
w ogrodzie mój tata posadził wisterię, ale, mimo upływu lat, ani razu jeszcze nie zakwitła. Tym bardziej zachwycają mnie kwiaty wisterii opadające fioletowymi gronami z drzew zupełnie innych gatunków, płożące się po ziemi lub poprowadzone po pergolach.
Wisterie, zwane również glicyniami, słodlinami lub wistariami, należą do roślin z rodziny bobowatych i naturalnie występują w środowisku w Japonii, Korei, Chinach i Stanach Zjednoczonych. Jeżeli nie prowadzi się ich po pergolach lub ścianach, oplatają drzewa pnąc się lewo- bądź prawoskrętnie, w zależności od gatunku, albo płożą się po ziemi. Rosnące dziko w lasach wisterie przeważnie wspinają się na sąsiednie drzewa i dorastają nawet do 20 metrów wysokości osiągając rozpiętość 10 metrów. Ich nasiona są trujące, ale kwiaty pachną przepięknie. Zwiedzając Japonię w maju i czerwcu (w zależności od regionu) można podziwiać kwiaty wisterii w różnych odcieniach fioletu.
Te dzikie z okien pociągów, a te hodowane niemalże przy każdym zabytku poprowadzone tak, by tworzyły kwiecistą ochronę przed słońcem.
W naszym ogrodzie w Japonii wisterie płożą się po trawie |
Rosnące dziko w lesie wisterie w Kiyosato |
Oplecione przez pnącze wisterii drzewo, Kiyosato, pref. Yamanashi |
Poprowadzone po pergoli wisterie przy Świątyni Kōfukuji w Narze |