wtorek, 19 lutego 2013

Zimowe atrakcje z prefekturze Nagano

           Zima to czas, kiedy prefektura Nagano, w której mieszkamy, tonie w śniegu. Mój dojazd do pracy z 60 wydłuża się do 120 minut w jedną stronę i bez łańcuchów na kołach, może być naprawdę trudno.Temperatura spada u nas w nocy do minus dwudziestu stopni, w domu nie ma centralnego ogrzewania, a jedynie termofor pod kołdrę i piecyk elektryczny. Jednak zamiast narzekać na ten stan rzeczy, Japończycy uzbrojeni w odwieczną ludową mądrość stwierdzenia: shō ga nai (shikata ga nai) - trudno, nic się nie da z tym zrobić - umilają sobie zimę na różne ciekawe sposoby.

           W północnej Japonii, gdzie śniegu jest jeszcze więcej niż u nas, odbywa się wiele festiwali związanych z białymi szaleństwami: np. festiwal rzeźb lodowych w Sapporo na Hokkaido czy święto budowania kamakur (kamakura- japońska wersja iglo) 
w prefekturze Aomori. W naszej niewielkiej miejscowości zbyt wielu atrakcji nie ma, ale co roku ma miejsce festiwal lodowych latarni, a, gdy zbierze się dość śniegu, również u nas usypuje się kamakury.

Kamakura w Minamimaki

               W miecie Suwa, położonym wokół jeziora Suwako, co roku wygląda się pękającego na jeziorze lodu. To, zjawisko zwane tutaj Omi-watari (御神渡り - "przejście boga"), związane jest z mitem o tym, jak bóstwo męskie z Górnej Świątyni Suwa Taisha przechodzi przez jezioro do Dolnej Świątyni, by spotkać się z boginią. Kiedy kapłani z tej świątyni ogłoszą już w mediach "przejście bóstwa", do Suwa masowo ściągają turyści, by sfotografować ślady stóp boga pozostawione na jeziorze - podobno tam, gdzie lód się wypiętrzył bóstwo postawiło swoją stopę. Bardzo przywiązani do religii shinto Japończycy dotykają pęknięć w lodzie, by następnie tą samą dłonią dotknąć głowy - wyrażając w ten sposób szacunek dla boga - lub innych części ciała, np. pleców czy nóg - by bóg uleczył bolące miejsce. Wizyta nad jeziorem, po którym przeszło bóstwo, jest równoznaczna z odwiedzeniem chramu i nie odstrasza nawet mróz czy śnieg.

"Ślad bożej stopy"



Ślady po przejściu boga przez jezioro Suwa



Jezioro Suwako - widok z autostrady
          Także w świątyniach buddyjskich zimą mają miejsce ciekawe wydarzenia. W Zenkōji w Nagano odbywa się festiwal lampionów, które najpierw biorą udział w konkursie na najpiękniejszy, 
a następnie są ustawiane wzdłuż drogi prowadzącej do świątyni. Gmach świątyni oraz prowadzące do niej bramy zostają oświetlone różnokolorowymi reflektorami, a przed świątynią ożywają kramiki serwujące amazake (napój produkowany z ryżu pozostałego po produkcji nihonshu - sake) i sobę (soba - gryczany makaron wyrabiany ręcznie, z którego słynie region Nagano).

Brama Świątyni Zenkoji
Kramik z amazake i oyaki (lokalny specjał przypominający bułkę podawany z różnymi nadzieniami)
Amazake przypomina w smaku i konsystencji lekko sfermentowany, słodkawy kleik ryżowy z dodatkiem imbiru, podawany na gorąco przyjemnie rozgrzewa po zimowym spacerze.
Brama Świątyni Zenkoji
Buddyjska Świątynia Zenkoji
Lampiony nagrodzone w konkursie
Lampiony ustawione po drodze do świątyni. Lampion na zdjęciu przedstawia interpretację znaku "愛" czytanego "ai", a oznaczającego "miłość".
Lampion przedstawiający duchowego przewodnika buddystów - Dalaj Lamę, który odwiedził Zenkoji podczas swojej wizyty w Japonii.


                     Skoro mowa o Świątyni Zenkōji, nie mogę nie wspomnieć o Świątyni Kitamuki Kannon w Uedzie. Legendy głoszą, że aby modlitwy zostały wysłuchane, należy odwiedzić obie świątynie, gdyż posąg buddy w Zenkōji zwrócony jest na południe, a posąg bogini Kannon ze światyni w Uedzie zwrócony jest na północ (nazwa świątyni "Kitamuki Kannon" oznacza "Kannon zwrócona na północ"). Miasto Ueda, położone niedaleko Nagano, warto odwiedzić nie tylko ze względu na tę świątynię, ale przede wszystkim z powodu onsenów (gorące wulkaniczne źródła). Część Uedy zwana Bessho-onsen, w której właśnie znajduję się Świątynia Kitamuki Kannon, to region, gdzie niemal na każdym rogu jest jakiś onsen, a wejście do większości kosztuje jedynie 150 yenów (przeważnie wejście do onsenu to koszt od 500 do 1000 yenów).  Zwłaszcza po długim zimowym spacerze po okolicy i świątyniach warto skorzystać z gorących źródeł, gdyż nie tylko mają one rozmaite lecznicze właściwości, ale doskonale rozgrzeją przemarzniętych spacerowiczów.

Dzwon przy Świątyni Kitamuki Kannon
Świątynia Kitamuki Kannon
Onsen, w którym miał zażywać kąpieli twórca posągu Kitamuki Kannon. Bardzo stary i lekko "zapyziały" onsen, do którego wchodzi się prosto z ulicy. Przebieralnia jest  nieogrzewana i klaustrofobiczna, podobnie jak samo kąpielisko. W tym popularnym wśród lokalnej społeczności onsenie, inaczej niż w większości tego typu obiektów, trzeba przynieść ze sobą mydło i szampon. Mimo iż samo kąpielisko jest raczej mało atrakcyjne, woda w tym źródle ma wspaniałe właściwości - leczy rany i problemy skórne, czego doświadczyłam na własnej skórze. Kąpiel tutaj to niezwykle ciekawe doświadczenie dające wyobrażenie o takich przybytkach z minionych japońskich er.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

新年明けましておめでとう!!! Szczęśliwego Nowego Roku!

         Nowy Rok zaczął się już jakiś czas temu, ale mój pierwszy wpis w Roku Węża, chciałabym poświęcić jakże przyjemnej tematyce związanej z obchodami tego święta. Boże Narodzenie i Nowy Rok spędziliśmy z mężem i dziećmi w Polsce (od ostatniego wpisu z sierpnia nasza rodzina powiększyła się o synka - Mironka), więc zdjęcia, które zamieszczę poniżej, zrobiłam w zeszłym roku, kiedy spędzaliśmy te święta w Japonii.

         Nowy Rok, czyli po japońsku Oshōgatsu, to jedno z najważniejszych świąt. Jego obchody poprzedza wielkie sprzątanie, gdyż trzeba zaprosić do domu bóstwa i dobre duchy, a ci goście nie lubią ani bałaganu, ani niepozałatwianych do końca spraw. Zatem oprócz uporządkowania szaf, łazienek, kuchni, przedpokoi i garderoby, należy zadbać np. o spłacenie długów jeszcze w Starym Roku oraz o wysłanie kartek noworocznych - tzw. Nengajō - do wszystkich, z którymi łączą nas jakieś zależności, bądź zażyłości. Przed końcem roku wysyła się również prezenty - Oseibo - do rodziny i znajomych, dziękując za wsparcie w Starym, i polecając się na Nowy Rok. Obchody Oshōgatsu związane są z kultem shintō, zatem przystraja się Kamidanę (domowy ołtarzyk shintoistyczny).
 
Kamidana przystrojona gałązkami sosny. Na bogów czeka tutaj poczęstunek: ciasto ryżowe - mochi, czarka sake oraz, symbolizująca bogactwo i powodzenie. mandarynka





      Przed wejściem do domu  Japończycy ustawiają ozdoby z gałęzi sosny i bambusa - Kadomatsu (zapisane znakami kanji dosłownie znaczy "brama sosen"). Bogowie zstępują z nieba na ziemię, więc zanim trafią do ludzi, schodzą na wierzchołki drzew. Kadomatsu ułatwia bóstwom odnalezienie drogi do ludzkich domostw.
Kadomatsu 門松
By bogowie zechcieli przybyć "pod strzechy", zaprasza się ich poczęstunkiem, który ustawia się nie tylko na ołtarzyku domowym, ale również przy wejściu do spichrza czy szklarni - wszędzie tam, gdzie potrzebne jest wsparcie bóstw oraz gdzie pragnie się obfitości plonów lub pomyślności. Nowy Rok to w religii shintō święto boga ryżu zwanego Toshi, którego imię zapisywane jest znakiem oznaczjącym rok (年). Czczenie tego bóstwa ma zapewnić urodzaj ryżu stanowiącego podstawę wyżywienia Japończyków.

Dawny spichlerz zapraszający bogów sosną, mandarynką i mochi
         Kiedy przygotowaniom noworocznym stanie się już zadość, 31 grudnia cała rodzina zbiera się w domu i tak, jak w Polsce zasiada się do wigilijnej wieczerzy, tak w Japonii w Sylwestra zasiada się do uroczystej kolacji. Podobnie jak polskie potrawy wigilijne, wszystko, co znajduje się na japońskim stole 31 grudnia ma swoje znaczenie. Dotychczas spędziłam w Japonii tylko jednego Sylwestra, więc moja wiedza na temat tych szczególnych potraw jest jeszcze bardzo uboga, ale jako ciekawostkę mogę napisać, że np. jeśli zjemy w ten wieczór ikrę śledzia zwaną po japońsku Kazunoko, będziemy mieć liczne potomstwo (brzmienie tej nazwy można zapisać znakami oznaczającymi wiele dzieci: 数の子). Tuż przed północą w Sylwestrową Noc spożywa się długie nitki gryczanego makaronu soba, który ma zapewnić długie życie. W ten wyjątkowy wieczór jada się również owoce morza w rozmaitych daniach oraz zupę z karpia - na zdrowie i pomyślność w Nowym Roku.
        Już w Nowym Roku należy udać się do świątyni i pomodlić o zdrowie oraz powodzenie. Taka pierwsza w roku wizyta w chramie nazywana jest Hatsumōde. Niektórzy już 31  grudnia ustawiają się w kolejce przed najważniejszymi świątyniami, by niezwłocznie z nastaniem Nowego Roku pomodlić się. 
        Po wizycie w świątyni pozostaje już tylko świętowanie, a zatem picie i jedzenie w rodzinnym gronie. Alkohol z ryżu i ciasto ryżowe to również wiktuały mające zapewnić pomyślność i zdrowie. Przygotowywanie ciasta mochi było dla mnie naprawdę ciekawe, gdyż miałam okazję zobaczyć to pierwszy raz w życiu. Mochi wyrabia się w maszynce ze specjalnego rodzaju ryżu. Kiedy jeszcze nie było takich maszynek ugniatano ten ryż drągiem w drewnianej beczce - taki tradycyjny sposób przyrządzania mochi do dzisiaj można zobaczyć w niektórych świątyniach, często przy okazji organizowane są festyny, a do ugniatania mochi angażują się całe lokalne społeczności.
Ryż i maszynka do mochi

Wałkowanie ciasta
Mochi gotowe do spożycia
 Samo ciasto mochi właściwie nie ma smaku, ale podane na ciepło z miodem jest bardzo smaczne. Trzeba tylko uważać by nie zadławić się jak kot z powieści Natsume Sosekiego...



środa, 22 sierpnia 2012

Znad Pacyfiku - wycieczka do Usami na Izu

Praca w Japonii nie daje zbyt wielu możliwości wyjazdu gdziekolwiek na wakacje. Przede wszystkim nie wypada brać urlopu, ponieważ praca stanowi dużą część również życia prywatnego (z moich obserwacji i doświadczenia wynika, że Japończycy rzadko potrafią rozgraniczyć swoje prywatne życie i pracę; wszyscy z pewnością znają termin karoshi - śmierć z przepracowania...). 
Niemniej jednak to, co dotyczy Japończyków, nie do końca w takim samym stopniu bywa wymagane od obcokrajowców - mój szef już kilkakrotnie dał mi wole, a mój mąż, który jest jednocześnie swoim pracodawcą, czasami ma po prostu dosyć pracy i tak, z dnia na dzień, postanawia odpocząć. (Mój mąż z racji posiadania żony Polki, nie jest już chyba stuprocentowym Japończykiem...)
W zeszłym tygodniu wykorzystaliśmy tzw. Obon-yasumi, czyli kilkudniowe wakacje z okazji święta zmarłych, i w ostatniej chwili zdecydowaliśmy się pojechać nad ocean na Półwysep Izu. 
Moja córka i ja na plaży w Usami

Wyprawa była całkowicie spontaniczna, a zorganizowanie noclegu i spakowanie się zajęło nam około godziny. 
Nie wszystko można w życiu zaplanować. Takie wyjazdy mają sporo uroku, gdyż, dosłownie, są to wypady w nieznane...
Obon-yasumi to czas, kiedy wszyscy odwiedzają groby bliskich. Zwyczaje są podobne do tych, opisanych przeze mnie przy okazji naszego lokalnego Ohaka-mairi, aczkolwiek mogą się różnić w zależności od regionu (w niektórych miejscach Obon obchodzony jest w lipcu, a wynika to z różnych kalendarzy używanych w Japonii w przeszłości ). Znaleźć w tym okresie nocleg albo wolna miejscówkę w shinkansenie graniczy z cudem, ale przy odrobinie szczęścia i chęci, można wszystko.
Pragnę polecić w takich podbramkowych sytuacjach korzystanie z informacji turystycznych, gdyż dysponują one najbardziej aktualnymi danymi. Można również poprosić o zarezerwowanie noclegu lub wyszukanie informacji, które nas interesują zupełnie za darmo. Japońskie informacje turystyczne to pewne i rzetelne źródło.
Widok z okna naszego pokoju

Nasz nocleg znalazła Pani z informacji turystycznej, w cenie, jaką gotowi byliśmy zapłacić, w miejscu, którego nie znaliśmy i pewnie sami nie wpadlibyśmy na pomysł, żeby tam jechać, ale wszystkie pokoje w okolicy miasta Atami na Półwyspie Izu, które chcieliśmy odwiedzić były zajęte... Obon-yasumi... Pojechaliśmy zatem do Usami, nieco dalej na południe.
Hotele wszędzie na świecie są mniej więcej takie same, więc woleliśmy zatrzymać się w minshuku - taki rodzaj pensjonatu w tradycyjnym japońskim stylu. Minshuku to tańsza opcja niż hotel, ale, moim zdaniem, o wiele ciekawsza. Za połowę ceny doby hotelowej w zwykłym hotelu mogliśmy zatrzymać się w domu prowadzonym przez starsze małżeństwo. Pani domu odebrała nas z dworca, zawiozła na plażę - zupełnie normalna gratisowa usługa w przypadku takich pensjonatów. Również kolacja i śniadanie były wliczone w cenę noclegu, a zaserwowano nam przyrządzone przez gospodynię, oczywiście, lokalne specjalności, czyli owoce morza, sashimi - plastry surowej ryby, rybę duszoną, rybę smażoną, tempurę z krewetki - krewetka smażona w cieście na głębokim oleju, nimono - warzywa duszone w słodkawym sosie, zupę miso z krabem i wiele, wiele pyszności... 
Kolacja: duszona ryba, nimono, tempura z warzyw i krewetki

Mie przy kolacji: sashimi, zupa z krabem, krewetka i muszle

Do dyspozycji naszej rodziny mieliśmy onsen - gorące źródło, z którego mogliśmy korzystać przez całą dobę. Zazwyczaj onseny są podzielone na męski i żeński, do gorących źródeł wchodzi się nago. W minshuku mieliśmy cały onsen tylko dla naszej trójki w cenie noclegu. Może nie był zbyt ogromny, ale na nasze potrzeby w zupełności wystarczył, było czysto, przyjemnie i zdrowo - onseny w Usami słyną ze swych leczniczych właściwości, podobno leczą kobiece dolegliwości.
Widok na Ocean Spokojny z plaży w Usami

Półwysep Izu wcina się w Pacyfik, obecnie stanowi część prefektury Shizuoka, jest to idealne miejsce na rodzinne wyjazdy, zloty surferów, zwiedzanie zarówno zabytków, jak i odpoczywanie w onsenach. Z Tokio dojeżdża tu shinkansen, cały półwysep można objechać samochodem, autobusem lub pociągiem. 
Usami tuż po wschodzie słońca

Miejscowość Usami położona jest pomiędzy Atami a Ito - to chyba dwa najsłynniejsze miejsca na wschodnim wybrzeżu półwyspu. Właśnie do Ito przypłynął Anjin-san -William Adams - historyczna postać przedstawiona w filmie Shogun. Usami to mniej uczęszczane miejsce, nawet nie było pamiątek znad morza czy sklepu z pocztówkami... Udało nam się kupić dla rodziny w prezencie himono - czyli suszone na słońcu ryby, z których słynie cały Półwysep Izu.

Himono - suszone na słońcu ryby i kalmary

Mieliśmy dosłownie jeden wolny dzień, który spędziliśmy w osobowych pociągach w drodze tam i z powrotem. Cudowny wieczór i poranek nad oceanem. Męcząca podróż, ale bardzo relaksujące kąpiele w onsenie, pyszne jedzenie, zaciszna miejscowość, piękne widoki i sympatyczni ludzie. Planujemy wrócić do Usami do tego minshuku, kiedy będziemy mogli zostać na dłużej i zwiedzić cały półwysep, bo widzieliśmy zaledwie malutką część. Pensjonaty to nie pięciogwiazdkowe hotele, ale atmosfera tradycyjnego japońskiego domu z onsenem i specjalnościami Pani domu była bezcenna! Bardziej niż hotele polecam minshuku!!!

wtorek, 7 sierpnia 2012

お墓参り(Ohaka-mairi) Odwiedzanie grobów

Zbliża się Święto Zmarłych czyli japońskie święto Obon(お盆). Wypada ono dokładnie w przyszłym tygodniu i wtedy w całej Japonii wszyscy udają się na cmentarze by odwiedzić groby przodków oraz złożyć duchom ofiary w postaci sake lub ryżu.
Ofiary z jadła i napitku na nagrobku
W naszej wiosce, podobnie jak w regionie miasta Saku, groby odwiedza się nie w Obon, ale pierwszego sierpnia. Jest to lokalny zwyczaj i nawet Japończycy mieszkający już 30 km od naszej miejscowości często dziwią się  słysząc o nim. 
Poniżej zamieszczam zdjęcia z dwóch cmentarzy w naszej miejscowości - te bardziej lśniące nagrobki to nowa nekropolia powstała w latach 80.-90. wybudowana w czasach "ekonomii bańki mydlanej", gdy Japończycy mieli bardzo dużo pieniędzy i budowali dosłownie wszystko, co tylko można było wybudować. 
Nagrobki rodu Mitsui na nowym cmentarzu

Stare nagrobki przeniesione na nowy cmentarz widoczne w tle
Ofiary złożone na pozostałościach pomników starego cmentarza

Przeniesiono zatem nagrobki ze starego cmentarza, który liczy sobie około 200 lat i wkomponowano je w nowe pomniki. Ze starego cmentarza pozostało sporo porośniętych mchem kamieni i kilka nagrobków, niemniej jednak w dzień odwiedzania grobów na wszystkich pozostałościach pomników składa się ofiary z jadła i picia - na pomnikach ustawia się naczynia  z sake, a groby polewa się wodą.
Ofiary dla przodków

Japończycy wierzą, że ich przodkowie stali się opiekuńczymi bóstwami i karmią te duchy, by nie stały się głodnymi, złymi demonami.
Dzień ten obchodzi się zupełnie inaczej niż w Polsce. Oprócz różnic w składaniu ofiar przodkom, inaczej odwiedza się groby: tylko swoich przodków, którzy są związani z rodowym nazwiskiem. Jeżeli mąż przyjmuje nazwisko żony, odwiedza miejsca pochówku jej krewnych, podobnie żona po przyjęciu nazwiska męża nie udaje się na groby swoich bliskich, ale wraz z mężem modli się i składa ofiary przodkom męża. 
W domu najstarszej osoby z rodu odbywa się poczęstunek. Babcia mojego męża jest najstarsza z rodu Mitsui, więc spotkanie krewnych odbywa się u nas. Oczywiście krewni ze strony ojca męża nie przychodzą, gdyż mój teść przyjął nazwisko żony, a wraz z nim historię rodu, przodków i krewnych. 

Sushi serwowane podczas rodzinnego spotkania w dzień odwiedzania grobów

Dzień Ohaka-mairi wypada w środku japońskiego lata, zatem jest upalnie, wszyscy spędzają go radośnie jedząc i pijąc. Po przybyciu na takie rodzinne spotkanie obowiązkowo zapala się kadzidła na ołtarzyku buddyjskim ku pamięci zmarłych przodków oraz modli się do nich. Po odprawieniu tego rytuału, zaczyna się poczęstunek i atmosfera ma już niewiele wspólnego z naszym listopadowym dniem zadumy i wspominania zmarłych.
Japonia poprzecinana jest pasmami wysokich gór, często zdarza się zatem, jak w przypadku zwyczaju Ohaka-mairi  w naszej wiosce, że gdzieś w górskich odosobnionych miejscach panują inne obyczaje niż w pozostałych częściach kraju.