- Halo, festiwal?
- Tak, w niedzielę w Świątyni Kanayama-jinja...
- Aaa... O dwunastej Siusiak wychodzi na miasto, proszę pani...
Mniej więcej taką rozmowę przeprowadziłam z panem z informacji turystycznej miasta Kawasaki, gdzie znajduje się owa Kanayama-jinja, w której właśnie w pierwszą niedzielę kwietnia obchodzone jest święto Kanamara-matsuri (przez lokalnych mieszkańców zwane również Kanayama-matsuri - od nazwy świątyni).
W święcie tym nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie ten rzeczony "siusiak, który wychodzi na miasto".
Legenda głosi, że pewna dziewczyna miała w swoich organach rodnych zębatego demona, a ten złośliwie kastrował wszystkich jej kochanków. Zrozpaczona poszła szukać pomocy u kowala, który poruszony losem dziewczyny wykuł dla niej stalowego członka. Przyrządem tym pozbawiła ona demona zębów i od tamtej pory wiodła spokojne życie wzorowej żony oraz matki, a jej mąż nie musiał się obawiać o los swojego przyrodzenia. Lokalna świątynia wyniosła ów organ stalowy na ołtarze i po dziś dzień w mieście Kawasaki w świątyni Kanayama-jinja na pamiątkę tych wydarzeń celebrowane jest święto Kanamara-matsuri.
Obchody wyglądają lekko osobliwie, ponieważ w pierwszą niedzielę kwietnia przez miasto przechodzi procesja kapłanów, kapłanek oraz lokalnej społeczności i przyjezdnych turystów. Wszyscy obnoszą po okolicy wielkiego członka stalowego w palankinie, radośnie śpiewają, piją sake, robią zdjęcia oraz liżą lizaki w kształcie męskich i kobiecych organów płciowych. O co chodzi?
Kapłanki shinto |
Kapłani oraz lokalna społeczność zaangażowana w przygotowania do święta podczas procesji |
Palankin z bóstwem płodności |
Festiwal ten związany jest z jednym z najstarszych w religii shinto kultów - płodności. Nie chodzi o to, by obscenicznie czcić fallusa i wspierać tym samym wszechobecny po dziś dzień patriarchat. Ale o to, by w radosny sposób obłaskawić bóstwo płodności, tutaj ucieleśnione w postaci męskiego organu płciowego, by rodziło się wiele dzieci oraz aby małżeństwa były trwałe i zgodne. Kobiety pragnące zajść w ciążę, mężczyźni szukający żony, małżeństwa w trosce o wspólne zgodne życie, starsi i młodsi przybywają tłumnie do świątyni by pomodlić się do boga płodności o błogosławieństwo w postaci potomstwa lub po prostu o spokojne i zgodne wspólne życie. Być może zwyczaj inny niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni w kościele katolickim, ale intencje chyba te same.
Z racji formy tego festiwalu stał się on również swoistą paradą homoseksualistów i transwestytów, którzy także idą w procesji niosąc swój palankin z różowym, plastikowym członkiem. Tak oto w Japonii tradycja łączy się z nowoczesnością: obok siebie w obchodach jednego z najstarszych japońskich festiwali znajdują zgodnie miejsce zwolennicy tradycyjnych rodzin i "kochający inaczej". Chyba bóg płodności wysłuchuje modlitw o zgodne życie, bo żadnych incydentów podobnych do tych z polskich parad równości nie ma.
Parada transwestytów i homoseksualistów |
Takie epatowanie członkami podczas tego festiwalu nie znaczy wcale, że jego uczestnicy pozbawieni są poczucia wstydu. Celowo przytoczyłam rozmowę z panem z informacji, który słysząc, że młoda dziewczyna (mam na myśli siebie) dopytuje się o takie święto, z lekkim zakłopotaniem opowiadał mi o jego przebiegu używając właśnie tego łagodnego określenia "siusiak".
W Japonii religia shinto jest najstarszą i jedyną rodzimą wiarą. Człowiek składa się z ducha i z ciała i to ciało znajduje swoje miejsce w ramach religii. Wszystko w zgodzie z przyrodą, czyż nie?