sobota, 27 lipca 2013

Tokio, Kamakura, Yokohama - Letni wyjazd z dziećmi

            Stolica Japonii - Tokio - jedna z największych metropolii świata (w zależności od statystyk uznawana czasem za największą i najludniejszą), z pewnością powala swoim ogromem i liczbą połączeń kolejowych w obrębie miasta stołecznego... Latem upał i zaduch w mieście nie pozwala zasnąć. Wilgotność w powietrzu jest taka, że już po wyjściu spod prysznica zaraz po otarciu ręcznikiem ciało znowu jest mokre od potu. Może wyjazd w tym okresie z dwójką małych dzieci nie należy do najbardziej zdroworozsądkowych pomysłów, ale na wakacje dokądś pojechać trzeba, a Tokio stanowi idealną bazę wypadową do podróży nad Pacyfik ( i nie tylko). Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z wyjazdu z dziećmi i moją mamą. Trasa dla dwóch kobiet z dwoma wózkami i dwójką dzieci (3 lata, 8 miesięcy). Jak na lato w japońskiej stolicy, 4 dni i upały, zobaczyłyśmy bardzo dużo.
          Dzień 1: dojazd do Tokio i Odaiba.
Odaiba to sztuczna wyspa usypana w Zatoce Tokijskiej dla celów militarnych w XIX wieku, obecnie chyba jedyne miejsce w Tokio z otwartym dostępem do plaży i morza, bardzo nowoczesna dzielnica, w której mieszczą się zarówno biurowce, budynki mieszkalne oraz port. Można dojechać tu bezpośrednio z Shinjuku (linią Rinkai) albo z Shimbashi (linia Yurikamome). My wybrałyśmy linię Yurikamome, gdyż pociągi są na tej trasie zdalnie sterowane i można się poczuć jak motorniczy. Poza tym pociągi przejżdżają nad Zatoką Tokijską pod Mostem Tęczowym (Rainbow Bridge) łączącym port Shibaura z Odaibą, co jest bardzo ciekawym przeżyciem zwłaszcza dla dzieci. Jak jechać z dziećmi w lecie do miasta to tylko tam, gdzie jest może i plaża...
Widoki z pociagu linii Yurikamome


Most Tęczowy widziany z pociągu 


Most Tęczowy i Odaiba po drugiej stronie Zatoki Tokijskiej


Bloki mieszkalne na Odaibie (widziane z pociągu)


Zabudowania na Odaibie oglądane z pociągu


Zabudowania na Odaibie oglądane z pociągu


Odaiba, w tle Tokio


Tokyo Big Sight


Spacer po Odaibie


Plaża na Odaibie, w tle Most Tęczowy i Tokio, na pierwszym planie babcia z Polski z wnukami


Mie na plaży


Widok na Zatokę Tokijską 


        Dzień 2: Kamakura.
Kamakura - "samurajska stolica Japonii", czyli siedziba swoistego "rządu" wojowników (bakufu) w okresie od końca XII wieku do 1333 roku, to niezwykle przyjemne miasto, które oprócz wielu zabytków ma dostępne dla wszystkich plaże. Opisywałam historię i zabytki przy okazji wpisu o kwitnących śliwach, więc nie będę się powtarzać, a zamieszczę jedynie zdjęcia ukazujące jak wspomniane przeze mnie wcześniej świątynie wyglądają w lecie.


Tsurugaoka Hachimangu, Kamakura


Lotosy w stawie Genpei, Tsurugaoka Hachimangu, Kamakura


Żółwik


Most, po którym przejeżdżał shogun do Chramu Tsurugaoka Hachimangu


Lotosy w sadzawce Świątyni Hasedera




Staw w kształcie swastyki, Świątynia Hasedera, Kamakura


Ogród Świątyni Hasedera, Kamakura
"Stopy Buddy" Hasedera, Kamakura


Ogród Świątyni Hasedera, Kamakura
Wielki Budda z Kamakury
Wielki Budda z Kamakury

Plaża w Kamakurze


Plaża w Kamakurze

      Dzień 3: Yokohama.
Stolica prefektury Kanagawa, drugie co do wielkości miasto w Japonii, stało się celem naszej wycieczki, ponieważ mama - polonistka omawia z dziećmi lekturę "w Osiemdziesiąt dni dookoła świata", w której to pojawia się epizod rozgrywający się w Yokohamie. Ogromna metropolia oglądana ze szczytu wieży Landmark Tower (wieżowiec o wysokości prawie 300 metrów) robi porażające wrażenie. Położenie Yokohamy nad oceanem sprawia, że widok nie jest tak przytłaczający jak oglądana ze szczytu ratusza tokijska betonowa pustynia rozciągająca się w cztery strony świata, a i w mieście czuć powiew bryzy morskiej. Oczywiście w Yokohamie nie może zabraknąć wizyty w Chinatown i położonym nieopodal Yamashita Koen (park Yamashita położony nad brzegiem morza w porcie Yokohama). Jeżeli obiad w Yokohamie to tylko w Chinatown (Motomachi Chukagai)!




Landmark Tower, Yokohama


Widok z Wieży Landmark Tower, Yokohama


Widok z Wieży Landmark Tower, Yokohama


Widok na miasto z Parku Yamashita Koen, Yokohama


Widok na miasto z Parku Yamashita Koen, Yokohama



Chinatown, Yokohama


Brama do Chinatown, Yokohama


     Dzień 4: Asakusa, Świątynia Sensoji i powrót do domu.
Świątynia Sensoji w Asakusie została zbudowana z rozkazu shoguna Tokugawy Iemitsui pod koniec XVII wieku ku czci trzech mężczyzn, którzy mieli wyłowić z rzeki Sumidagawa (przepływa nieopodal świątyni) posąg bogini Kannon (japońska wersja buddy Avalokiteśwary czyli buddy współczującego, miłosiernego). Świątynia została zniszczona  podczas bombardowania w czasie II Wojny Światowej, odbudowana stała się symbolem pokoju i odrodzenia z wojennych zgliszcz. Obecnie to bardzo popularne wśród turystów miejsce, w którego bliskim sąsiedztwie powstał niedawno najwyższy budynek w Japonii - Sky Tree.
Ostatnim etapem naszej wycieczki był powrót z Shinjuku do domu... wszędzie dobrze, ale...


Brama Grzmotu (Kaminarimon), Sensoji, Asakusa, Tokio


Sensoji, Asakusa, Tokio


Sensoji, Asakusa, Tokio

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Wisterie

          Japonia, oprócz zabytków i sympatycznych mieszkańców, zachwyca również (być może przede wszystkim) przyrodą.  Wiosną pierwsze kwitną śliwy, następnie wiśnie. Podziwianie kwiatów tych drzew ma w Japonii długą tradycję. Niemniej jednak, gdy przekwitną już wiśnie, wraz z początkiem lata zakwitają bardzo egzotyczne kwiaty azalii i wisterii.
           Azalie nie są dla nas już tak niezwykłe, również w Polsce 
w ogrodach hoduje się te krzewy. Choć muszę przyznać, że takie rosnące na dziko przy drogach i w lasach na zboczach gór robią inne wrażenie niż te przycięte ładnie w ogródku.
            Wisterie natomiast wciąż mnie zachwycają. W Polsce 
w ogrodzie mój tata posadził wisterię, ale, mimo upływu lat, ani razu jeszcze nie zakwitła. Tym bardziej zachwycają mnie kwiaty wisterii opadające fioletowymi gronami z drzew zupełnie innych gatunków, płożące się po ziemi lub poprowadzone po pergolach.
             Wisterie, zwane również glicyniami, słodlinami lub wistariami, należą do roślin z rodziny bobowatych i naturalnie występują w środowisku w Japonii, Korei, Chinach i Stanach Zjednoczonych. Jeżeli nie prowadzi się ich po pergolach lub ścianach, oplatają drzewa pnąc się lewo- bądź prawoskrętnie, w zależności od gatunku, albo płożą się po ziemi. Rosnące dziko w lasach wisterie przeważnie wspinają się na sąsiednie drzewa i dorastają nawet do 20 metrów wysokości osiągając rozpiętość 10 metrów. Ich nasiona są trujące, ale kwiaty pachną przepięknie. Zwiedzając Japonię w maju i czerwcu (w zależności od regionu) można podziwiać kwiaty wisterii w różnych odcieniach fioletu. 
Te dzikie z okien pociągów, a te hodowane niemalże przy każdym zabytku poprowadzone tak, by tworzyły kwiecistą ochronę przed słońcem.

W naszym ogrodzie w Japonii wisterie płożą się po trawie





Rosnące dziko w lesie wisterie w Kiyosato

Oplecione przez pnącze wisterii drzewo, Kiyosato, pref. Yamanashi

Poprowadzone po pergoli wisterie przy Świątyni Kōfukuji w Narze
            

czwartek, 23 maja 2013

Dzień Chłopca

          Po "Święcie Siusiaka" oczywiście czas na Dzień Chłopca obchodzony tradycyjnie piątego dnia piątego miesiąca (dawniej według kalendarza księżycowego, a obecnie piątego maja). Oficjalnie dzień ten, wolny od pracy, zwany jest Kodomo-no hi, czyli Dniem Dziecka, ale u nas na wsi, w Japonii wciąż feudalnej, istnieje wyraźny podział na Dzień Dziewczynek (Hinamatsuri) obchodzony trzeciego marca i Dzień Chłopca - piątego maja.
           Co roku przystraja się na okoliczność tego święta domy tzw. koinobori - ozdobami przedstawiającymi karpie. Według chińskich legend karpie płynące pod prąd strumienia stają się smokami 
a koinobori falując na wietrze sprawiają wrażenie jakby płynęły w powietrzu. Karpie, zwane po japońsku "koi", co zapisane innym znakiem oznacza miłość (鯉[koi] - karp; 恋[koi] - miłość), są nie tylko symbolem chłopców, ale i długowieczności, męskości, siły. Przed każdym domem, w którym mieszka mały chłopiec ustawia się pręt, do którego przymocowywane są koinobori po jednym dla każdego mężczyzny w domu.
Koinobori w parku w Minami Kiyosato

Koinobori w parku w Minami Kiyosato

         W domu zaś ustawia się lalki wojowników w zbrojach samurajskich i bohaterów z japońskich legend, np. Kintarō czy Momotarō, jako wzory do naśladowania dla chłopców oraz aby, jak wymienieni wojownicy, młodzi mężczyźni stali się w przyszłości silni, odważni i mężni. 
 
Mironek przybrany odpowiednio do sytuacji


Zestaw odświętnych ozdób Mironka (po prawej lalka Kintarō dosiadający niedźwiedzia)

By Mironek rósł silny, zdrowy i męski jak samuraj

           Najważniejszym świętem dla rodziny jest pierwszy w życiu potomka płci męskiej Dzień Chłopca, tzw. Hatsusekku, ponieważ tradycja wymaga sprosić wówczas krewnych, sąsiadów oraz osoby, z którymi ma się jakieś relacje zależności na wspólny posiłek, podczas którego, oprócz przedstawienia dziedzica rodu, jakim w feudalnym ustroju był zawsze pierworodny syn, wszyscy pijąc za zdrowie dziecka i przedłużenie rodu w linii męskiej, radośnie świętują. Chodzi oczywiście o wprowadzenie nowej, przyszłej, głowy rodu do lokalnej społeczności i poproszenie by wszyscy mieli go na uwadze.
        Być może nie do końca zrozumiale to brzmi, ale w Japonii feudalnej, jaką wciąż pozostaje nasza wieś, znajomych również się dziedziczy i jeśli moi teściowie mają z kimś jakieś relacje, to z pewnością przejąć po nich mamy je my, a następnie nasze dzieci, stąd przedstawianie naszego synka ludziom, z którymi teściowe powiązani są rozmaitymi więzami takich czy innych zależności. Oczywiście na tym poczęstunku nie było nikogo w moim wieku, jedynie babcie i dziadkowie z sąsiedztwa, czyli Dzień Chłopca swoją droga, a powiązania i koligacje swoją. 
           Na poczęstunek zazwyczaj zapraszane są osoby, które przyniosły dziecku pieniądze w specjalnej kopercie, jako prezent. Tradycja nakazuje rodzicom oddać ofiarodawcom podarek wartości mniej niż połowy otrzymanych pieniędzy, by nie urazić darczyńców przewyższeniem ich ofiarności, oraz ugoszczeniem na ww. poczęstunku. 

Pierworodny syn (mój mąż) i dumny ojciec pierworodnego syna (Mirona)

Dorośli sobie a dzieci sobie, czyli nasze dzieci podczas obchodów Hatsusekku Mironka

          Obchody Święta Chłopca biorą swój początek w VII wieku i nie przerwanie do dziś zwyczaj ten jest kultywowany w całej Japonii. Podobno również w Chinach, Korei i na Taiwanie.

wtorek, 14 maja 2013

Siusiak wychodzi na miasto! Kanamara-matsuri czyli "Festiwal Siusiaka"

           - Halo, dzień dobry, chciałam zapytać o szczegóły przebiegu obchodów festiwalu Kanamara-matsuri...
- Halo, festiwal?
- Tak, w niedzielę w Świątyni Kanayama-jinja...
- Aaa... O dwunastej Siusiak wychodzi na miasto, proszę pani...

          Mniej więcej taką rozmowę przeprowadziłam z panem z informacji turystycznej miasta Kawasaki, gdzie znajduje się owa Kanayama-jinja, w której właśnie w pierwszą niedzielę kwietnia obchodzone jest święto Kanamara-matsuri (przez lokalnych mieszkańców zwane również Kanayama-matsuri - od nazwy świątyni).
           W święcie tym nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie ten rzeczony "siusiak, który wychodzi na miasto". 
Legenda głosi, że pewna dziewczyna miała w swoich organach rodnych zębatego demona, a ten złośliwie kastrował wszystkich jej kochanków. Zrozpaczona poszła szukać pomocy u kowala, który poruszony losem dziewczyny wykuł dla niej stalowego członka. Przyrządem tym pozbawiła ona demona zębów i od tamtej pory wiodła spokojne życie wzorowej żony oraz matki, a jej mąż nie musiał się obawiać o los swojego przyrodzenia. Lokalna świątynia wyniosła ów organ stalowy na ołtarze i po dziś dzień w mieście Kawasaki w świątyni Kanayama-jinja na pamiątkę tych wydarzcelebrowane jest święto Kanamara-matsuri.
          Obchody wyglądają lekko osobliwie, ponieważ w pierwszą niedzielę kwietnia przez miasto przechodzi procesja kapłanów, kapłanek oraz lokalnej społeczności i przyjezdnych turystów. Wszyscy obnoszą po okolicy wielkiego członka stalowego w palankinie, radośnie śpiewają, piją sake, robią zdjęcia oraz liżą lizaki w kształcie męskich i kobiecych organów płciowych. O co chodzi?

Kapłanki shinto

Kapłani oraz lokalna społeczność zaangażowana w przygotowania do święta podczas procesji

Palankin z bóstwem płodności

          Festiwal ten związany jest z jednym z najstarszych w religii shinto kultów - płodności. Nie chodzi o to, by obscenicznie czcić fallusa i wspierać tym samym wszechobecny po dziś dzień patriarchat. Ale o to, by w radosny sposób obłaskawić bóstwo płodności, tutaj ucieleśnione w postaci męskiego organu płciowego, by rodziło się wiele dzieci oraz aby małżeństwa były trwałe i zgodne. Kobiety pragnące zajść w ciążę, mężczyźni szukający żony, małżeństwa w trosce o wspólne zgodne życie, starsi i młodsi przybywają tłumnie do świątyni by pomodlić się do boga płodności o błogosławieństwo w postaci potomstwa lub po prostu o spokojne i zgodne wspólne życie. Być może zwyczaj inny niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni w kościele katolickim, ale intencje chyba te same.
            Z racji formy tego festiwalu stał się on również swoistą paradą homoseksualistów i transwestytów, którzy także idą w procesji niosąc swój palankin z różowym, plastikowym członkiem. Tak oto w Japonii tradycja łączy się z nowoczesnością: obok siebie w obchodach jednego z najstarszych japońskich festiwali znajdują zgodnie miejsce zwolennicy tradycyjnych rodzin i "kochający inaczej". Chyba bóg płodności wysłuchuje modlitw o zgodne życie, bo żadnych incydentów podobnych do tych z polskich parad równości nie ma. 
 
Parada transwestytów i homoseksualistów


            Takie epatowanie członkami podczas tego festiwalu nie znaczy wcale, że jego uczestnicy pozbawieni są poczucia wstydu. Celowo przytoczyłam rozmowę z panem z informacji, który słysząc, że młoda dziewczyna (mam na myśli siebie) dopytuje się o takie święto, z lekkim zakłopotaniem opowiadał mi o jego przebiegu używając właśnie tego łagodnego określenia "siusiak". 
             W Japonii religia shinto jest najstarszą i jedyną rodzimą wiarą. Człowiek składa się z ducha i z ciała i to ciało znajduje swoje miejsce w ramach religii. Wszystko w zgodzie z przyrodą, czyż nie?